Teatr Telewizji TVP

Laco Adamik: to bardzo szlachetna forma

– Skoro tyle poważnych osób wzięło się za temat, to może te 10 premier Teatru Telewizji rocznie się pojawi. To bardzo szlachetna forma na tle wszechobecnej tandety – reżyser Laco Adamik.

Teatr Telewizji będzie uratowany?

– Nie uważam, że trzeba go ratować. Nie wrócą czasy dawnego Teatru Telewizji, bo nie wróci ówczesna sytuacja medialna, gdy w telewizji był najpierw jeden, a potem dwa programy. I był niedostatek programów artystycznych. Dziś generalnie wszystko zmarniało, ale programów, kanałów i możliwości artystycznego wyżycia się jest bardzo dużo. Choćbyśmy więc nie wiem jak się starali, Teatr Telewizji takiej roli, jak kiedyś, pełnić nie będzie. Co nie znaczy, że nie oczekuję, że choćby sporadycznie będzie się pojawiał.

Wyniósł Pan optymistyczne wrażenia z Okrągłego Stołu Teatru Telewizji?

– Nadzieję mam niewielką, ale skoro tyle poważnych osób wzięło się za temat, to może te 10 premier Teatru Telewizji rocznie się pojawi. To bardzo szlachetna forma na tle wszechobecnej tandety. Pytanie, czy będą pieniądze i czy będą artyści z odpowiednim potencjałem, mam na myśli taki jaki był w czasach świetności.

Które z głosów w dyskusji najbardziej Panu odpowiadały?

– Olgi Lipińskiej, Barbary Borys-Damięckiej i Feliksa Falka, którzy opowiedzieli się przeciw nowej formie teatru na żywo.

Dlaczego?

– Uważam, że pomysł nie jest na dłuższą metę dobry. W tej postaci jest dokładnie w kontrze do idei widowiska telewizyjnego.

Może Pan to sprecyzować?

– To temat na dłuższą rozmowę, ale w tej formie znika możliwość doprecyzowania widowiska do najdrobniejszych szczegółów, bogatej pracy kamery, stosowania zbliżeń. Teatr telewizyjny, to właściwie nie teatr, ale mała forma telewizyjna, posługująca się językiem filmowym. Emisja na żywo jest niby przeniesieniem żywego teatru na ekran telewizyjny, a w rzeczywistości go zabija, niszczy formę i klimat żywego teatru. Nie jest to więc ani teatr, ani forma telewizyjna. Ginie magia żywego teatru, a jednocześnie nie ma szansy na dopracowanie jak w tradycyjnym spektaklu telewizyjnym. Jestem więc za pełnym powrotem do spektakli realizowanych w formie przez lata praktykowanej. A nie za robieniem „małego kina”.

Jest Pan za eksperymentowaniem w Teatrze Telewizji czy za klasyczną formą?

– Jestem za tym, żeby każdy twórca spektaklu realizował tak, jaki wydaje mu się najbardziej właściwy. Ja miałem swoje pomysły realizacyjne, które czasem były uważane za eksperymentatorskie, ale tak naprawdę były szukaniem nowego języka dla każdego spektaklu. Poszukiwaniem za każdym razem oryginalnego widowiska. Najważniejsza jednak była dobra literatura i świetni aktorzy.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz