„Moralność pani Dulskiej”, reż. M. Wrona – Agata Buzek: ta sytuacja pasuje do każdej epoki
– Z jednej strony jest ona ofiarą Dulskiej, a z drugiej strony symbolizuje to, za czym Dulska mogłaby tęsknić. Chodzi o całą tę wolność i inny świat, i ten zapach papierosa, który jest z jednej strony straszny, z drugiej pociągający – mówi Agata Buzek, grająca rolę Lokatorki w spektaklu Teatru Telewizji „Moralność pani Dulskiej” w reżyserii Marcina Wrony.
Grała Pani rolę Meli w „Moralności pani Dulskiej” na początku swej kariery teatralnej, a dokładnie w teatralnym debiucie. Jak Pani wspomina ten występ sprzed paru lat?
– Tak, sprzed ładnych paru – prawie sprzed piętnastu lat. (śmiech) Bardzo dobrze to wspominam. Jak na debiut ta role jest sporym wyzwaniem – rola Meli w najbardziej znanej sztuce Gabrieli Zapolskiej. To było w Teatrze Ateneum w 1999 roku. To była dobra praca. Wtedy to było dla mnie duże wyzwanie. Reżyserował, nieżyjący już niestety, Tomasz Zygadło, a w roli pani Dulskiej wystąpiła Anna Seniuk. Praca z nią, Janem Matyjaszkiewiczem, Krystyną Tkacz, czy Anną Bursztynowicz, to było bardzo przydatne doświadczenie zawodowe. Myślę, że to był bardzo dobry spektakl. Miał to, co powinna mieć tragifarsa – i momenty śmieszne, i tragiczny wydźwięk całości.
W przypadku spektaklu w reżyserii Marcina Wrony Pani rola jest nieco mniej eksponowana. Lokatorka jest zdecydowanie postacią tragiczną, jeszcze nawet bardziej pokrzywdzoną przez los niż Hanka…
– Tam wszyscy w jakimś sensie są ofiarami Dulskiej. Pomimo to, że ona stara się jakoś ich chronić przy okazji chronienia siebie. Wszystko próbuje zatuszować, ale co chwila pojawiają się ofiary jej podwójnej moralności. Pierwszą ofiarą, która się pojawia w przebiegu całego scenariusza, jest właśnie Lokatorka.
Która jednak stara zachowywać się z godnością i to ona mówi tak z pańska mówi „do widzenia” pani Dulskiej…
– Tak. Tak to wymyśliliśmy, że ona być może pali opium i czuje się w związku z tym coraz weselej, pomimo jej tragicznej sytuacji. Z jednej strony jest ona ofiarą Dulskiej, a z drugiej strony symbolizuje to, za czym Dulska mogłaby tęsknić. Chodzi o całą tę wolność i inny świat, i ten zapach papierosa, który jest z jednej strony straszny, z drugiej pociągający. Ona powinna symbolizować to, czego Dulska sobie odmawia.
Obejrzała Pani po raz pierwszy „Moralność pani Dulskiej” na przedpremierowym pokazie w kinie Atlantic. Jak odebrała Pani gotowy już produkt jako osoba, która uczestniczyła w tym przedsięwzięciu?
– Odebrałam, powiem szczerze, nad wyraz dobrze, ponieważ miałam duże obawy, jak w montażu wyjdą te zmiany scenograficzne, te przebiegające lata. Tak jest, że prawie co chwilę przenosimy się w inną epokę. Tak powoli – i rekwizyty, i kostiumy, i scenografia… Wydaje mi się, że to bardzo dużo dodaje takiej niespodzianki i jednocześnie pokazuje, że ta sytuacja, którą mamy w sztuce, pasuje do każdej epoki.
Sztuka staje się dzięki temu bardziej uniwersalna…
– Tak, wydaje mi się, że widz tak to właśnie odbierze.
A jak Pani ocenia grę dwóch najmłodszych aktorek – Jaśminy Polak jako Hesi i Zofii Wichłacz jako Meli? Do tej drugiej postaci na pewno ma pani sentyment…
– I zawsze go będę miała. A dziewczyny, które grały role córek Dulskiej, bardzo mi się podobały. W ogóle podobała mi się kompozycja całości. Każdy miał bardzo wyraźną funkcję i bardzo wyraźną rolę i bardzo wyraźnie był opowiedziany. Ale to już zasługa Marcina Wrony, że tak tego wszystkiego przypilnował. Jeszcze przy tych zmianach scenograficznych, przy tej różnorodności postaci, które same w sobie też się zmieniały.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali: Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz