Teatr Telewizji TVP

„Pamiętnik pani Hanki” – Antoni Pawlicki: scenariusz jest fascynujący

– Te piosenki, które są wykonywane w sztuce, też są dużym atutem tego przedstawienia. Ja akurat nie śpiewałem, bo nie jestem w tym najlepszy, ale koledzy i koleżanki z planu zrobili to pięknie – mówi Antoni Pawlicki, grający rolę Roberta Tonnora w spektaklu „Pamiętnik pani Hanki” w reżyserii Borysa Lankosza.

Znalazł się Pan wśród dużej liczby aktorów zaangażowanych do spektaklu „Pamiętnik pani Hanki”, przygotowanego w ramach obchodów 100-lecia urodzin Jerzego Wasowskiego, który jest autorem muzyki do tego musicalu. Kim jest postać, w którą wciela się Pan w przedstawieniu?

– Robert Tonnor jest tajnym agentem niemieckich, faszystowskich służb wywiadowczych. Jako tajny wywiadowca w rzeczywistości ma inne nazwisko –  jako osobnika o nazwisku Reiter demaskuje go pułkownik Korczyński, wysoki oficer przedwojennej Dwójki, czyli polskiego wojskowego kontrwywiadu. Tonnor jest osobnikiem na tyle przystojnym, że potrafi nawiązać liczne romanse. Dotyczy to głównie pań z elit towarzyskich. Właśnie za sprawą Tonnora uwikłana w aferę szpiegowską zostaje Hanna Renowicka, czyli główna bohaterka spektaklu. Chodzi tu o przejęcie pewnych tajnych dokumentów, z czego wynikają problemy nie tylko dla niej, ale i dla jej męża, który jest dyplomatą.
 
Jest Pan doskonale znany widzom z udziału w filmach, np. „Z odzysku”, czy „Cudowne lato”, bądź seriali telewizyjnych, jak „Czas honoru”, czy „Komisarz Alex”. Jak odnajduje się w formule Teatru Telewizji, w takim komediowym musicalu?

– Bardzo ciekawy, fascynujący jest napisany przez Antoniego Marianowicza scenariusz. Powstał na bazie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Zresztą dawno temu, w 1963 roku, został zrealizowany film fabularny „Pamiętnik pani Hanki” na podstawie tej książki. Ten spektakl jest jednak przeniesieniem sztuki reżyserowanej i wystawionej przez Edwarda Dziewońskiego w warszawskim Teatrze Kwadrat w 1979 roku. Właśnie to jest ta musicalowa wersja z piosenkami, do których muzykę napisał Jerzy Wasowski, a słowa wspomniany Antoni Marianowicz. Te piosenki, które są wykonywane w sztuce, też są dużym atutem tego przedstawienia. Ja akurat nie śpiewałem, bo nie jestem w tym najlepszy, ale koledzy i koleżanki z planu zrobili to pięknie. O tym, że potrafią świetnie śpiewać, Joanna Kulig, czy Ewa Konstancja Bułhak, zdołały nas już przyzwyczaić. Świetnie poradzili sobie jednak i inni aktorzy, jak na przykład Borys Szyc, Jacek Koman, Krzysztof Wakuliński, czy Grzegorz Małecki.

Poza tym, że w spektaklu są piękne piosenki, to dialogi niosą ze sobą dużo humoru…

– Sądzę, że ten wszechobecny w spektaklu dowcip jest także poważnym atutem jeśli chodzi o odbiór spektaklu przez widzów. Świadczą o tym reakcje publiczności zebranej na prapremierze w kinie Atlantic i ten śmiech naprawdę nie był wymuszony. Nie wszystko, co jest produkowane w ramach Teatru Telewizji, musi być śmiertelnie poważne. Ja się odnajduję dobrze w takich rolach. Miałem już okazję uczestniczyć w podobnych produkcjach. Kostium i historia są fajną pożywką dla aktora. Można sobie wyobrażać różne rzeczy, jak to było naprawdę.

A jak Panu pracuje się z reżyserem Borysem Lankoszem?

– Każdy, kto obejrzał film „Rewers”, wie, że jest to znakomity zawodowiec. Ma on duży szacunek dla aktora, a jednocześnie doskonale wie, co chce zrobić. W obliczu niesamowitego pośpiechu na planie imponował mi jego spokój. Chciałbym jeszcze się z nim spotkać na planie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Paweł Pietruszkiewicz