– Jest w tym jakaś ironia, że Kontrym wraca do Polski i ginie po procesie, jak to wtedy mówiono, kiblowym (zakład fryzjerski na Mokotowie był zamieniony na moment w salę rozpraw), a Józef Światło przejeżdża metrem do Berlina Zachodniego i ucieka. I to właśnie on przez swoje audycje odsłania kulisy całego systemu – mówi Marek Pruchniewski, autor spektaklu „Kontrym” w reżyserii Marcina Fischera.