Teatr Telewizji TVP

„Operacja Reszka” – Ewa Pytka: to taki polityczny thriller

– Szukaliśmy rozwiązań wizualnych, jak w atrakcyjny sposób przedstawić SB-ckie narady pełne dawnej nowomowy, wykorzystując jazdy kamery, różnorodny rytm montażowy i opierając się przede wszystkim na wspaniałych aktorach. Chcieliśmy, by wątek śledztw, inwigilacji z jednej strony oraz wątek działań konspiracyjnych Jeglińskiego – z drugiej odbywały się w różnorodnych przestrzeniach – mówi Ewa Pytka, reżyserka spektaklu Teatru Telewizji „Operacja Reszka“ Włodzimierza Kuligowskiego.

Jak to się stało, że wyreżyserowała Pani spektakl „Operacja Reszka”?

– Był to październik 2009 roku. Zadzwoniła do mnie Ewa Millies-Lacroix z redakcji Teatru Telewizji i zaproponowała realizację spektaklu „Operacja Reszka”. Właśnie wtedy kończyłam swój debiut fabularny „Milczenie jest złotem”. Podjęłam jednak w miarę szybko decyzję. Zaczęłam od scenariusza Włodka Kuligowskiego. Szybko go przeczytałam i stwierdziłam, że ma potencjał.

Warunki realizacji spektakli Teatru Telewizji nie są zbyt komfortowe. Ograniczone są fundusze przeznaczone na realizację. Bardzo ograniczona jest liczba dni zdjęciowych, co wiąże się z dużym pośpiechem…

– Faktycznie miałam mało czasu i zostałam powiadomiona, że ramy produkcyjne są dosyć mocno ograniczone, a materiału było bardzo dużo. Musiałam to mocno przemyśleć, jednak scenariusz bardzo mi się spodobał. Jest oparty na takim paradoksie historii, co zawsze mnie interesowało.

O czym jest ten spektakl?

– Akcja jest umieszczona w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku.  Historia dotyczy środowiska opozycyjnego związanego z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim i podziemnym pismem „Spotkania”.  Głównym bohaterem spektaklu był Piotr Jegliński, a scenariusz opiera się na jego – jakby można powiedzieć teraz – szalonej biografii.

Już sam fakt, że akcja toczy się w latach 70. stanowi duże wyzwanie dla realizatorów spektaklu. Parę osób jeszcze pamięta tamte ubiory i fryzury. A jeszcze akcja odbywa się w wielu miejscach – także m.in. w Paryżu…

– Scenariusz był dosyć obszerny i od razu zaznaczyłam, że należy dokonać pewnych skrótów. Mieliśmy do dyspozycji 9 dni zdjęciowych w Warszawie w 2009 roku, a trzeba było zaprezentować akcję w Paryżu, Dreźnie i Warszawie z drugiej połowy lat siedemdziesiątych. Patrząc na dzisiejszą warszawską ulicę, przepełnioną reklamami, samochodami, nowymi budynkami, trzeba było znaleźć patent, by stworzyć to złudzenie lat siedemdziesiątych. Udało się to dzięki wspaniałym współpracownikom. Trzeba było znaleźć takie plenery i obiekty, które by udawały kawiarnię paryską, klasztor w Paryżu czy park francuski – tu nieoceniony był scenograf Marek Chowaniec.  Sporo mieliśmy wnętrz, które musieliśmy przystosować, zaadoptować do epoki oraz znaleźć  wiele rekwizytów – np. SB-ecy musieli czytać ówczesną prasę, posługują się starym projektorem; na ścianie w drezdeńskim akademiku znalazł się plakat Africa Simone’a, ówczesnej muzycznej gwiazdy z Mozambiku, a wnętrza „dworca z Drezna” zostały przez nas ozdobione specjalnym freskiem z Erichem Honeckerem. Szukaliśmy rozwiązań wizualnych, jak w atrakcyjny sposób przedstawić SB-ckie narady pełne dawnej nowomowy, wykorzystując jazdy kamery, różnorodny rytm montażowy i opierając się przede wszystkim na wspaniałych aktorach.  Chcieliśmy, by wątek śledztw, inwigilacji z jednej strony oraz wątek działań konspiracyjnych Jeglińskiego – z drugiej, odbywały się w różnorodnych przestrzeniach. Stąd tak wiele obiektów plenerowych i wnętrz. Nadało to realizacji charakteru takiego politycznego thrillera. Nieoceniony jest tu wkład autora zdjęć, Piotra Bernata i nieżyjącej już niestety, genialnej montażystki, Wandy Zeman. W każdym razie udało nam się zrealizować 90 minut spektaklu w 9 dni zdjęciowych, łącznie ze scenami kaskaderskimi, czy przedstawieniem  peronu kolejowego w Paryżu. Lokacji było około 40, aktorów też chyba tylu. Spektakl był skolaudowany jeszcze w grudniu 2009 roku.

Obsada jest potężna. Czy przyszła Pani już na gotowe, kiedy obsada już była ustalona, czy to Pani dobierała aktorów?

– Dobierałam z dużym wsparciem redakcji Teatru Telewizji,  głównie Ewy Millies-Lacroix. Wspólnie zastanawiałyśmy się nad obsadą. Głównie chodziło o Piotra Jeglińskiego i jego współpracownika Kazimierza, który przeszedł na drugą stronę. Jeśli chodzi o tę drugą postać, to dotychczas w swoim emploi roli zdrajcy nie miał, znany z „Czasu honoru” i komedii romantycznych, Maciej Zakościelny. Według mnie pozwoliło to mu przełamać jakiś stereotyp i zagrać świetnie. Znakomita była rola główna, w której wystąpił Jan Wieczorkowski. Poza krótkimi próbami czytanymi, w ramach pracy nad rolą zaprosiłam Janka i Maćka na spotkanie z Piotrem Jeglińskim. Okazał się on niezwykle pomocny. Zaprosił nas, ugościł w swoim domu, pokazał zdjęcia, opowiadał o tamtych czasach. To nam bardzo pomogło. Po prapremierze spektaklu w kinie Muranów znajomi i przyjaciele Jeglińskiego gratulowali Wieczorkowskiemu, że nie tylko był bardzo podobny do Piotra Jeglińskiego z tamtych czasów, m.in. dzięki wspaniałej charakteryzacji Beaty Matuszczak i kostiumom Małgosi Gwiazdeckiej, ale dzięki swej grze bardzo go przypominał. Był to dla niego ogromny komplement.

W spektaklach opartych na faktach często na koniec podaje się dalsze losy bohaterów…

– Jest tu takie postscriptum, które pozwoliłam sobie dodać. Chodzi o epilog, który jest tuż przed pojawieniem się plansz z nazwiskami twórców. Jest tam wspomniane, że Piotr Jegliński w latach 80. kontynuował działalność wydawniczą w Paryżu, pomagał podziemnym ugrupowaniom solidarnościowym. Powrócił do Polski w 1989 roku, na mocy listu prokuratury PRL z 1978 roku został zatrzymany w 1999 roku w Warszawie, a śledztwo zostało umorzone w 2000 roku. Z kolei Kazimierz mieszka w Polsce i po 2000 roku ubiegał się o status pokrzywdzonego. To są te paradoksy historii. Mogłabym długo mówić o tym spektaklu. Powstało wiele wspaniałych ról, natomiast szczególnie polecam brawurowe kreacje  Zdzisława Wardejna, Krzysztofa Banaszyka i Zbigniewa Lesienia, odtwarzających oficerów MSW. W tym teatrze telewizji po raz ostatni wystąpił, nieżyjący już Maciek Kozłowski, grający Rafała, sprzymierzeńca Jeglińskiego w Paryżu.

Warto wspomnieć, że spektakl ten był nominowany do najbardziej prestiżowej nagrody telewizyjnej europejskiej Prix Italia w 2010 roku w Turynie w kategorii Najlepszy Dramat Historyczny, a w 2011 roku TVP po raz pierwszy zdobyła nominację jako jedna z pięciu stacji telewizyjnych w światowej produkcji dramatu historycznego, obok potentatów: HBO, BBC czy Channel 4 i zdobyliśmy Specjalną Nagrodę Jury na festiwalu History Makers 2011 w Nowym Jorku. Serdecznie polecam widzom ten spektakl.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz