„Zabójcza pewność” – Aleksandra Prykowska: przede wszystkim pokazać emocje
– W tym przypadku musiałam nauczyć się posługiwać bronią, a konkretnie rewolwerem. W związku z tym miałam trzygodzinne ćwiczenia na strzelnicy. Nie będę ukrywać, że bardzo się tym stresowałam. Chciałam jak najlepiej przygotować się, żeby te moje sceny z wykorzystaniem broni wypadły przekonująco – mówi Aleksandra Prykowska, grająca rolę Estelle w spektaklu Teatru Telewizji „Zabójcza pewność” Marcusa Lloyda w reżyserii Mariusza Malca.
Czy miała Pani już okazję wystąpić w jakimś spektaklu Teatru Telewizji, czy jest to może Pani debiut?
– Jest to mój debiut w Teatrze Telewizji. Jestem bardzo szczęśliwa, bo marzyłam, żeby spotkać się w pracy z Magdaleną Cielecką, którą bardzo cenię. Mariusza Malca znam ze współpracy – zagrałam u niego w filmie. Grześka Małeckiego znam natomiast z Teatru Narodowego. Zapowiada się fantastyczne przedstawienie, bo jest doborowa aktorska obsada, bardzo dobry reżyser i ciekawy scenariusz.
A czy może Pani powiedzieć coś bliżej o postaci, w którą wciela się Pani w tym spektaklu?
– Gram asystentkę Elizabeth, czyli postaci w którą wciela się Magdalena Cielecka. Ta Elizabeth to była baletnica, poruszająca się obecnie na wózku inwalidzkim. Estelle jest jej powiernicą i pomaga jej w realizacji pewnej intrygi, w którą wplątany zostaje bezrobotny młody aktor.
Czy ta rola wymagała jakiegoś specjalnego przygotowania?
– Akurat tak. W tym przypadku musiałam nauczyć się posługiwać bronią, a konkretnie rewolwerem. W związku z tym miałam trzygodzinne ćwiczenia na strzelnicy. Nie będę ukrywać, że bardzo się tym stresowałam. Chciałam jak najlepiej przygotować się, żeby te moje sceny z wykorzystaniem broni wypadły przekonująco. W każdym razie czuję wielkie napięcie i jestem ciekawa jaki będzie efekt końcowy tych moich starań i oczywiście starań całej ekipy. Staramy się podchodzić do pracy twórczo. Zastanawiamy się nad pobudkami postępowania, emocjami, lękami tych postaci. Jestem bardzo zadowolona z trybu tej pracy.
„Zabójcza pewność” jest thrillerem?
– Mam nadzieję, że dzięki wysiłkom wszystkich na planie uda nam się taki efekt uzyskać… (śmiech)
A czy pokusiłaby się Pani o wyjaśnienie, o czym jest ta sztuka Marcusa Lloyda?
– Jest ona na pewno o lęku, o samotności. Z tej samotności mogą wynikać bardzo różne rzeczy i nie spodziewamy się nawet do czego jesteśmy zdolni.
Sztuka jest kameralna, bo występuje tylko trójka aktorów. Wykonawcy są bardzo blisko kamery. Czy ten fakt ma jakiś wpływ na rodzaj gry aktorskiej?
– Daje to nam wszystkim szanse przede wszystkim pokazać emocje. Widzowi na pewno daje szanse, żeby wniknąć w emocjonalność tych postaci. Jest to takie skupione i skoncentrowane.
Jest Pani absolwentką Akademii Teatralnej w Warszawie. Jest to uczelnia o tyle specyficzna, że codziennie jest po kilkanaście godzin zajęć z tymi samymi kolegami. Jak Pani wspomina te studia? Czy zostały Pani jakieś przyjaźnie ze studiów?
– Tak. Może nie jest to liczbowo wiele tych przyjaźni, jednak z niektórymi osobami mam taką specjalną więź. Do tej pory spotykamy się, opowiadamy o swoich doświadczeniach zawodowych i prywatnych, wymieniamy poglądy, zapraszamy się nawzajem na spektakle, jesteśmy ciekawi opinii. Myślę, że ufamy sobie i jak to jest tylko możliwe wspieramy siebie nawzajem.
A jak to się stało, że została Pani aktorką? Czy może główną rolę odegrał przypadek, czy też może miała Pani już od przedszkola wytyczoną prostą drogę dochodzenia do zawodu aktorskiego?
– (śmiech) Nie, nie. Myślę, że to co prawda zawsze było gdzieś głęboko we mnie, ale nigdy to nie było jasno sprecyzowane i to nie był mój plan na życie. Było to we mnie głęboko i szukałam swojej drogi – w muzyce, w tańcu, później chodziłam na warsztaty teatralne i w końcu poczułam, że chcę zdawać do szkoły teatralnej.
To Pani drugie spotkanie z Mariuszem Malcem – wystąpiła Pani u niego w roli Barbary Sapińskiej w filmie „Oni szli Szarymi Szeregami”. Jaki jest jako reżyser?
– Mariusz Malec jest bardzo otwartym reżyserem, ciekawym propozycji aktora. Jednocześnie doskonale wie, czego chce. To jest bardzo dobre, bo aktor potrzebuje takich konkretnych wskazówek, w którą stronę pójść. Myślę także, że aktor czuje się u niego bezpiecznie, bo daje mu duże pole manewru i szansę pokazania siebie od najlepszej strony.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Paweł Pietruszkiewicz