Teatr Telewizji TVP

„Rybka canero” – Juliusz Machulski: wszystko w miarę

– Czerpię obserwacje z życia, zapamiętuję sytuacje i dialogi, a moje postacie mają nawet konkretne pierwowzory, których oczywiście nie ujawnię – mówi Juliusz Machulski, autor i reżyser telewizyjnej komedii „Rybka canero”.

Czy ta komedia, to rzecz o ludzkiej pazerności?

– Dajmy to ocenić widzom. Dla mnie jest to sztuka także o tym, jak ludzie potrafią być dla siebie upierdliwi i sztuka o zmęczeniu rodziną. Rodzina jest dobra, jak jest jej w miarę. Gdy absorbuje ponad miarę, staje się okropnie męcząca i osaczająca. Poza tym to sztuka o tym, jak wzajemnie siebie wykorzystujemy i że na tym polega jeden z głównych mechanizmów życia społecznego.

Pisząc tekst sztuki i tworząc postacie przede wszystkim puszcza Pan wodze fantazji, czy czerpie z rzeczywistości?

– Przede wszystkim czerpię obserwacje z życia, zapamiętuję sytuacje i dialogi, a moje postacie mają nawet konkretne pierwowzory, których oczywiście nie ujawnię, a jedna z nich to nawet dość bliska mi osoba i ona wie, że chodzi o nią. A zagrał ją Cezary Pazura.

Poza materią psychologiczną i sytuacyjną, w Pana sztukach odzywają się też zazwyczaj w krzywym zwierciadle sprawy polskie, nasze konflikty, wady, obsesje, śmieszności…

– Osadzam moje teksty w Polsce, bo nie potrafiłbym napisać sztuki w kontekście niepolskim. Poza tym umieszczam akcję w środowisku wyższej klasy średniej, którą dobrze znam. Jestem polskim reżyserem i jak bardzo nie miałbym pokusy ucieczek do Hollywoodu, to zawsze widać i słychać. I bardzo dobrze.

„Rybka canero”, to już kolejna sztuka teatralna Pana autorstwa, którą sam przenosi Pan na ekran telewizyjny. Wcześniej były „Next-ex”, „Matka brata mojego syna”, „Brancz”. Dlaczego woli Pan korzystać z własnych tekstów?

– Bo w dostępnej mi przestrzeni nie znajduję takich, które pokazywałyby pewne sprawy w sposób, jaki najbardziej mi odpowiada.

Jaki?

– Mam na myśli pewien rodzaj satyry społecznej, który w sposób dowcipny, a jednocześnie trafny punktowałby zjawiska życia.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński