Teatr Telewizji TVP

„Damy i huzary”, reż. K. Janda – Izabela Kuna: mężczyznom wolno więcej

– Takie przeniesienie w inny, miniony, anachroniczny i do tego fikcyjny świat wymaga innej gry, więc jest to ciekawe zadanie zawodowe – mówi Izabela Kuna, odtwórczyni roli Dyndalskiej w „Damach i huzarach” Aleksandra Fredro w reżyserii Krystyny Jandy.

Gra Pani w tym przedstawieniu jedną z sióstr Majora.

– Kobietę spragnioną uczuć, ale – jak inne przedstawicielki jej płci – spętaną konwencjami. W dzisiejszym odczytaniu „Damy i huzary” to dla mnie rzecz między innymi o tym, że mężczyźni w odróżnieniu od kobiet zawsze mają przyzwolenie prawie na wszystko, co robią, a kobiety mają znacznie mniejszą swobodę. Relacje między oboma światami są podobne do naszych mimo zmiany konwencji, warunków i strojów. Przede wszystkim jednak należy pamiętać, że jest to podane lekko, bo to przecież komedia.

Jednak w tej realizacji to kobieta może sobie pozwolić na więcej, bo jak Krystyna Janda, jest reżyserką tego przedstawienia. Jak się Pani z nią pracowało?

– To moja pierwsza współpraca telewizyjna z panią Krystyną, więc miałam dużą tremę. Pani Krystyna jest dla mnie autorytetem pod każdym względem, więc spełniło się moje marzenie zagrania i w jej reżyserii i u jej boku jako aktorki. To dla mnie wielkie przeżycie zawodowe i osobiste.

Na ogół gra Pani w realizacjach na wskroś współczesnych. Tu przebrana jest Pani w kostium z XIX wieku. Jakie to przeżycie?

– I do tego sceneria tego dworku. Bardzo żałuję, że tak rzadko gram w tego typu kostiumowych realizacjach, ale może się na to pożalić większość aktorek i aktorów, bo dziś takich realizacji jest mało. Takie przeniesienie w inny, miniony, anachroniczny i do tego fikcyjny świat wymaga innej gry, więc jest to ciekawe zadanie zawodowe.

To Pani szósta realizacja w Teatrze Telewizji. W 1995 roku zadebiutowała Pani epizodem w „Mateczce” Władysław Terleckiego.

– I dzięki temu zdążyłam jeszcze spotkać na swojej drodze wybitnego reżysera, pana Stanisława Różewicza. Na telewizyjnym planie pracowałam też z Waldemarem Śmigasiewiczem w „Pannie Molierównie” Anouilha, z Piotrem Łazarkiewiczem w jego sztuce „Zbliżenie”, w jego reżyserii.

Jednak szczególną uwagę na Pani aktorstwo skierowała rola tytułowej Łucji w „Łucji i jej dzieciach” Marka Próchniewskiego w 2013 roku…

– Reżyser Łukasz Fabicki to poniekąd specjalista od mrocznych klimatów. Bo historia Łucji była bardzo ponura. Współpracę przy tym spektaklu wspominam jako bardzo inspirującą aktorsko. Dużo mi ta praca dała.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński