„Posprzątane” – Wiktoria Gorodecka: ciągle coś do posprzątania
– „Posprzątane”, to sztuka o miłości, szczerości, o swobodzie w życiu lub jej braku – mówi Wiktoria Gorodecka, grająca Anę w telewizyjnym przedstawieniu „Posprzątane” Sary Ruhl.
Ana jest…
– Szalona, zmysłowa, odważna. Trafia do Stanów Zjednoczonych i nagle zakochuje się w Charlesie, lekarzu i małżonku innej kobiety. Z wzajemnością.
O czym jest ta sztuka?
– O miłości, szczerości, o swobodzie w życiu lub jej braku. O relacjach między kobietami, między kobietą a mężczyzną, między kochankami.
Jakie są relacje Any z innymi kobietami?
– Wydaje mi się, że one podskórnie zazdroszczą jej odwagi, swobody i szczerości, na którą same nie potrafią się zdobyć.
A jak interpretuje Pani tytuł sztuki? Realistycznie czy metaforycznie?
– I tak i tak. Wątek zwykłego, fizycznego sprzątania tu przecież jest. Ale myślę, że chodzi też o metaforyczny sens tego słowa. Bo my w naszym życiu ciągle coś sprzątamy – wokół siebie, w naszych głowach, w cudzych głowach. Ciągle sprzątamy i ciągle jest coś do posprzątania. Życie to jedno wielkie sprzątanie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Lubczyński