„Rzecz o banalności miłości” – Andrzej Grabowski: lubię tragikomizm
Heidegger, którego gram, jest już u schyłku życia, po wszystkich przejściach, więc chciałem to uwzględnić i nie zrobiłem z niego potwora – mówi Andrzej Grabowski, odtwórca roli starego Heideggera w sztuce Savyon Liebrecht.
Propozycja zagrania tego wielkiego filozofa niemieckiego bardzo Pana zaskoczyła?
– Każda propozycja reżyserska jest jakimś zaskoczeniem. Przede wszystkim propozycja Felka Falka bardzo mnie ucieszyła. Także dlatego, że kiedyś bardzo interesowałem się filozofią, również przemyśleniami samego Heideggera. Nie zgłębiłem go jakoś szczególnie, ale poznałem w ogólnych zarysach. Szczególnie zainteresowała mnie jego biografia, przystąpienie do hitleryzmu, do narodowego socjalizmu, a także historia jego związku z Hannah Arendt.
Jaka była Pana pierwsza myśl co do sposobu ujęcia aktorskiego tej postaci?
– Myśli się kłębiły, ale trudno to ująć w słowach. Wszystko się skrystalizowało podczas prób i realizacji. Praca z Felkiem była fascynująca, był świetnie przygotowany.
Pokazuje Pan Heideggera jako złego człowieka, czy próbuje go Pan bronić?
– Mam tam tylko jedną, choć sporą scenę, więc nie mam możliwości szerszego rozwinięcia postaci. Jestem świadomy, że Heidegger miał legitymację NSDAP, że donosił na kolegów. Jednak stary Heidegger, którego gram, jest już u schyłku życia, po wszystkich przejściach, więc chciałem to uwzględnić i nie zrobiłem z niego potwora.
Feliks Falk, reżyser spektaklu, powiedział, że wybrał Pana do tej roli spośród wielu potencjalnych wykonawców, także dlatego, że uważa Pana za znakomitego aktora dramatycznego…
– Bardzo miło mi to słyszeć.
Czy z uwagi na to, że w ostatnich latach gra Pan częściej role komediowe, farsowe, ta na wskroś dramatyczna rola przyniosła Panu szczególną satysfakcję?
– Na pewno, choć podkreślmy i to, że zagranie roli komediowej jest z punktu widzenia warsztatowego niejednokrotnie trudniejsze niż dramatycznej. To prawda, że od lat masowa widownia kojarzy mnie głównie z rolami komediowymi, kabaretowymi, z lekką muzą, a w szczególności z rolą najbardziej kiepskiego obywatela polskiego. (śmiech). Mnie bliskie są obie formuły aktorskie, a najbardziej cenię sobie tragikomiczność, czyli dramatyzm i komizm w jednym. Nie oglądałem jeszcze spektaklu, o którym mówimy, ale uważny widz dostrzeże, że także w roli Heideggera starałem się, bardzo, bardzo delikatnie przemycić nutkę może nie humorystyczną, ale jakiegoś rodzaju dystansu. Nigdy jednak nie wiadomo, jak odbiorą to widzowie. Nie od dziś pisarze dowiadują się od literaturoznawców, co mieli na myśli pisząc powieść, a aktorzy od recenzentów lub krytyków, że zagrali coś, co nawet na moment nie przyszło im do głowy.
Dziękujmy za rozmowę.
Rozmawiali Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz
ZOBACZ WIDEO
Andrzej Grabowski zaprasza na spektakl