Teatr Telewizji TVP

„Czarnobyl – cztery dni w kwietniu” – Leszek Lichota: smakował mi płyn Lugola

– Mój bohater, mimo że był dziennikarzem i korespondentem, wiedział nie więcej niż zwykli obywatele – mówi Leszek Lichota, który w spektaklu „Czarnobyl – cztery dni w kwietniu” gra polskiego dziennikarza pracującego w Moskwie.

„Czarnobyl. Cztery dni w kwietniu”: oglądaj spektakl na VOD TVP

Pamięta Pan coś atmosfery z czasu wybuchu w Czarnobylu?

– Miałem wtedy dziewięć lat, więc nie tak wiele jak dorośli, ale zapamiętałem picie płynu Lugola. Wszyscy mówili, że to jest coś okropnego, ja czekałem na jego wypicie jak na ciężką karę, ale kiedy wypiłem, bardzo mi smakował. Pamiętam, że coś się działo, było poruszenie, kolejki. Pamiętam też, że ten okres był chyba bardzo ciepły.

Przed realizacją spektaklu trochę wzbogacił Pan swoją wiedzę o tych zdarzeniach?

– Nie było czasu. Realizacja trwała rekordowo krótko, jak na taką produkcję, bo zaledwie osiem dni zdjęciowych, zamiast zwyczajowych dwóch tygodni. Sporą wiedzę zawierał sam scenariusz, mający poniekąd charakter reporterski, oparty na faktach, a poza tym  to i owo mówił nam, młodszym, przy okazji, w trakcie realizacji, reżyser Janusz Dymek i starsza część ekipy. Tekst scenariusza dotyczył czterech dni przed oficjalnym ogłoszeniem przez władzę komunikatu do społeczeństwa, no i kuluarów zdarzeń.

Pan grał postać dziennikarza Adama. Jest fikcyjna, czy oparta na autentycznym pierwowzorze?

– Na autentycznej osobie polskiego korespondenta w Moskwie. Oczywiście spotkałem się z nim – jest jednym ze współscenarzystów – żeby posłuchać jego relacji i trochę lepiej wczuć się w rolę. Żeby czegoś przy graniu postaci nie nakłamać, nie zafałszować.

Jakie uwagi co do gry dawał reżyser Panu i innym aktorom?


– Żeby nie odgrywać postaci, tylko niejako iść za tokiem akcji. Zachowywać się naturalnie, realistycznie. Spektakl dzieli się niejako na dwie części. Jedna dotyczy kuluarów decyzyjnych. Tam pojawiają się funkcjonariusze władzy, fachowcy, rozmaici wtajemniczeni. Druga obejmuje losy zwykłych ludzi, takich jak mój Adam, do których docierają strzępy informacji i którzy przez kilka dni skazani są na lęk i niepewność. Miałem już pewne doświadczenie pracy przy tego typu gatunku teatru faktu, bo kilka lat wcześniej grałem w spektaklu „Mięso”, opartym na słynnej aferze mięsnej z połowy lat sześćdziesiątych.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali: Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz