„Skutki uboczne” – Anna Radwan: apetyt na życie
– W moim odczuciu ta sztuka to rzecz o bałaganie dzisiejszego świata, o zaniku wszelkich kryteriów, norm, które wcześniej porządkowały nasze życie. To rzecz o tym, że wszystko zmienia się błyskawicznie, jak w kalejdoskopie, że coraz częściej jesteśmy w życiu skazywani na nieustającą zmianę ról i tożsamości – mówi Anna Radwan, odtwórczyni roli Jany w „Skutkach ubocznych” Petra Zelenki w reżyserii Leszka Dawida.
Jana to najważniejsza postać kobieca w „Skutkach ubocznych”. Kim jest?
– Jana jest żoną głównego bohatera, fotografa Jerzego. To kobieta, którą życie „wrzuciło” w egzystencję obu głównych bohaterów męskich sztuki, Jerzego i Jana. Nie jest jednak biernym przedmiotem męskich namiętności i poczynań. To kobieta inteligentna, świadoma, podchodząca z pasją do życia, zainteresowana jego różnorakimi przejawami, mająca w sobie to, co określa się jako „apetyt na życie”. Charakteryzuje ją też psychiczna równowaga, mimo że świat wokół niej nie jest ani spokojny, ani zrównoważony. Jana wpłynie w istotny sposób na przebieg intrygi w przedstawieniu i na obu mężczyzn, ale jak, tego nie ujawnię, żeby nie odbierać widzom przyjemności z odkrywania tajemnicy.
Jak odbiera Pani generalny sens sztuki Zelenki i tego przedstawienia?
– W moim odczuciu to rzecz o bałaganie dzisiejszego świata, o zaniku wszelkich kryteriów, norm, które wcześniej porządkowały nasze życie. To rzecz o tym, że wszystko zmienia się błyskawicznie, jak w kalejdoskopie, że coraz częściej jesteśmy w życiu skazywani na nieustającą zmianę ról i tożsamości. Jeśli widzi to Czech, artysta pochodzący z kraju, który w naszej części Europy wydaje się być przykładem względnej stabilności, stałości form życia, w znacznie większym stopniu niż Polska, to znaczy, że to zjawisko niestałości i płynności współczesnej egzystencji jest naprawdę daleko zaawansowane.
Czy Zelenka odpowiada na pytanie, czy można ten świat przywrócić w dawne koleiny?
– Ani trochę, nie. Artysta nie jest od dawania recept, ale od przedstawiania stanu rzeczy artystycznymi środkami. A poza tym myślę, że żadnych przemian nie da się zahamować, nie da się zmienić biegu rzeki życia. Jesteśmy skazani na radzenie sobie z takim światem, jaki jest.
Jak współpracowało się Pani z dwoma wybitnymi partnerami, aktorami o bardzo odmiennej konstrukcji artystycznej i psychologicznej jak Krzysztof Stroiński i Adam Ferency?
– Powiem tak: niech mi inni zazdroszczą współpracy z tak znakomitymi kolegami, rzeczywiście pod każdym względem innymi jako ludzie i jako aktorzy. Emanowali zarówno energią artystyczną, jak i męską, co było dla mnie bardzo inspirujące. To także jest bardzo ważne jako element pracy aktorskiej. Owa dobra i mobilizująca energia jaka rodzi się między partnerami na planie i scenie.
Czy to była pierwsza Pani praca z Leszkiem Dawidem, reżyserem filmowym, który jako reżyser spektaklu Teatru Telewizji debiutował?
– Moje wrażenia z tej współpracy są jak najlepsze. U Leszka Dawida uderzyła mnie przede wszystkim otwartość koncepcyjna, kreatywność, zdolność do błyskawicznych korekt, brak jakiejkolwiek upartości, która się u reżyserów zdarza. Wspaniały był u Leszka Dawida wielki spokój i umiejętność łagodnego prowadzenia aktorów. To jest bardzo ważny element pracy, bo wszelka nerwowość, przesadne przywiązanie do wszystkich swoich wyjściowych pomysłów zazwyczaj działa destrukcyjnie na pracę. Może są aktorzy, którym dobrze się gra w atmosferze nerwowości i napięcia, ale należą do rzadkości, a ja na pewno do nich nie należę.
W Teatrze Telewizji zadebiutowała Pani w 1990 roku i zagrała Pani od tamtej pory około trzydziestu ról. Co myśli Pani o tej formie teatralnej?
– Najlepiej wspominam współpracę z Maciejem Dejczerem przy realizacji „Śmierci w Tyflisie” według Władysława Terleckiego, choć zetknęłam się w Teatrze Telewizji z cała plejadą znakomitych twórców. Myślę, że ta forma widowiska teatralnego podlega podobnie głębokim przemianom jak cała rzeczywistość dookolna. Przedstawienie „Skutków ubocznych” jest tego dodatkowym potwierdzeniem.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Krzysztof Lubczyński