Teatr Telewizji TVP

Tak zwana ludzkość w obłędzie

Dramat Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Spektakl z roku 1998.

Telewizyjna wersja spektaklu, którego premiera odbyła się w Starym Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Krakowie 17 maja 1992 roku. „Tak zwana ludzkość w obłędzie” to tytuł ostatniej, zaginionej sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza (1885-1939). Właściwie zachował się tylko jej tytuł, obsada i daty: „Komponowanie zaczęte 6-7 V 1938. (...) Pisanie zaczęte 1 VI...”.


Przedstawienie jest próbą rekonstrukcji sztuki poprzez Witkiewiczowskie postaci, motywy, obsesje, fragmenty powieści oraz manifesty. To obraz świata przed wybuchem II wojny światowej, katastroficzna wizja z ducha Witkacego. Z kilku dramatów, które stały się tworzywem widowiska Jerzego Grzegorzewskiego, najczęściej pojawiają się wątki z „Onych”, „Szewców”, „Nienasycenia”. Zgodnie ze swą metodą twórczą, reżyser „rozbija tekst literacki na elementy – sceny,zdania, słowa – i składa z nich nową całość, już według reguł teatralnych, nie literackich”. 

W przedstawieniu wysuwają się na pierwszy plan dwa tematy – wieszczona przez Witkacego w całej jego twórczości katastrofa, która zniszczy kulturę i sztukę, oraz zwątpienie w możliwość istnienia jakiegokolwiek indywidualizmu twórczego, wobec postępującego „zaniku uczuć metafizycznych” i triumfalnego pochodu Absolutnego Automatyzmu. W sennym świecie narkotycznych wizji twórcy Czystej Formy zanurzają się postaci z różnych jego sztuk. Ten cieszy się, że jego życie pod wpływem kokainy przestało być szare, ów przemierza scenę z toporem, wzywając do wspólnej zabawy w zabijanie. Tamten nawołuje do zniszczenia w zarodku wszelkich oznak perwersji, ci snują metafizyczno-erotyczne dialogi lub przeistaczają się w erotyczne automaty. A Ochotniczki Rozstrzeliwaczki w każdej chwili są gotowe rozstrzeliwać. Ludzkość boi się samej siebie, wariuje jako zbiorowość – jednostki to wiedzą, ale są bezradne. Jedna z Witkacowskich „kobiet demonicznych” deklaruje gotowość wynagrodzenia artyście strat, które poniósł w rezultacie zniszczenia całej sztuki współczesnej. W imieniu wszystkich artystów daremnych Kalikst odpowiada: „Jestem sam i absolutnie nie wiem, po pierwsze, kim jestem, po drugie – po co jestem. Jest jeszcze jedno pytanie: jak? Ale kiedy dwa pierwsze są bez odpowiedzi – wszystko jedno jak”.

Absurdalne sytuacje, sceny dyszące pustym erotyzmem, wizje nasycone przerażeniem – narzucają skojarzenia z katastrofą, która nastąpi. Krzyżują się wojskowe komendy i meldunki, okrzyki: na front, opowieści o zwałach trupów na ulicach. Ludzie zdążają dokądkolwiek. Ci, którym niestraszne są nowe porządki – ani „neue Ordnung”, ani „nowyj mir” – poddają się „w imię ludzkości”, bez rozlewu krwi. Zastygają w bezruchu ze słowami: pędzimy na złamanie karku, zobaczymy, co z tego wyniknie.

Autor: Stanisław Ignacy Witkiewicz 

Reżyseria: Jerzy Grzegorzewski
Scenografia: Barbara Hanicka
Muzyka: Stanisław Radwan 
Realizacja TV: Dariusz Pawelec

Obsada: Jacek Romanowski (Kalikst), Beata Fudalej (Spika), Jan Nowicki (Tefuan Seraskier-Banga), Jerzy Trela(Pułkownik Abłoputo), Jerzy Bińczycki (Dyrektor teatru), Dorota Segda (Księżna), Izabela Olszewska (Zosia), Elżbieta Karkoszka (Amelka), Dorota Pomykała (Rosika), Anna Dymna (Matka), Stefan Szramel (Ojciec), Ewa Kolasińska (Marianna), Szymon Kuśmider (Miecio), Mieczysław Grąbka (Towarzysz X), Leszek Świgoń (Towarzysz Abramowski), Jan Krzyżanowski (Kapitan Bublikow), Chór Witkacych: Artur Dziurman, Tadeusz Huk, Zygmunt Józefczak, Marek Litewka,Ryszard Łukowski, Jan Monczka, Zbigniew Ruciński, Ochotniczki Rozstrzeliwaczki: Iwona Bunder, Lidia Duda, Urszula Kiebzak, Beata Malczewska

Czas: 61 min