Garderobiany
Sztuka znanego dramatopisarza i scenarzysty Ronalda Harwooda. Spektakl w reżyserii Macieja Wojtyszki został zaliczony do Złotej Setki Teatru Telewizji.
„Żadna z postaci w tej sztuce nie jest wiernym portretem prawdziwej osoby" – zastrzegał się Ronald Harwood po premierze sztuki w Royal Exchange Theatre w Manchesterze. Dociekliwym dziennikarzom i krytykom trudno było jednak uwierzyć w czysto fikcyjną proweniencję wielu scen i scenek z życia zespołu grywającego repertuar szekspirowski w prowincjonalnych teatrach. Harwood przez kilka lat był członkiem takiej aktorskiej społeczności, kierowanej przez wybitnego angielskiego tragika Donalda Wolfita. Co więcej, był jego garderobianym, a potem biografem. „Nie da się zaprzeczyć, że moje wspomnienia z czasów, kiedy każdy wieczór spędzałem w garderobie Wolfita były częściowo inspiracją tej sztuki. Byłem jednym z tych, którzy »robili« burzę w Królu Learze i choć zawsze bardzo się staraliśmy, nigdy nie była ona dość głośna dla Wolfita, podobnie jak dla Sira".
Harwoodowi nie chodziło jednak wcale o zaprezentowanie prawdziwej historii. Stworzył wspaniałą konstrukcję, którą aktorskie osobowości mogą dowolnie ukształtować i dopełnić. Za każdym razem powstanie nowa jakość, nie zakłócając w niczym koncepcji autora. Harwood nie ma bowiem ambicji moralisty ani filozofa. Dwuznaczne relacje między życiem a grą doczekały się już tylu interpretacji, że trudno w tej dziedzinie powiedzieć coś istotnego nie ocierając się o banał czy tautologię. Kunszt w operowaniu teatralnym tworzywem poświęcił więc nie Teatrowi – lecz teatrowi: osobliwej, barwnej społeczności poddanej wyższemu niż gdzie indziej ciśnieniu ambicji. Trudno tu o demokrację czy tzw. boską sprawiedliwość. Z góry wiadomo, komu dostało się więcej w prezencie od Matki Natury. Wiedza o takim a nie innym urządzeniu świata rzadko uwalnia od marzeń, a skazanych na klęskę – od prób wyrównania rachunków z losem.Tajemnica talentu, potencja twórcza – ile jest warta praca, której efektów nie ożywia iskra geniuszu?
Sir i Norman w przedstawieniu Macieja Wojtyszki są kolejnymi przykładami żywotności tekstu Harwooda. Igor Przegrodzki i Jerzy Szejbal stanowią parę, w której wzajemnym stosunku mieszczą się wszystkie relacje: pan – służący, kat – ofiara, i również ta, która powstaje między człowiekiem świadomym swojego wpływu na innych i tym, który nie jest w stanie oprzeć się wybitnej osobowości. Mieszanina miłości, litości, fascynacji i nienawiści. Okrucieństwo i autentyczne ludzkie przejęcie się cierpieniem innych. Bez szarży, zbędnej ekspresji, niepotrzebnej błazenady - stonowany spektakl potwierdza tkwiącą wtekście Harwooda szansę dla aktorskich osobowości. Widać to szczególnie wyraźnie w rolach drugoplanowych: oschła inspicjentka, gwiazda, z rezygnacją rejestrująca przejawy nadchodzącej starości, ambitny kaleka, wrażliwy, żyjący nadzieją na życiową rolę statysta, młoda adeptka, która taką szansę faktycznie posiada – bez nich nie istniałby teatr, ten, w którym rozgrywa się spektakl i ten, w którym Sir jest dłużnikiem wszystkich, którzy pozostając w cieniu pozwalają rozbłysnąć jego talentowi.
scenografia: Grzegorz Małecki, muzyka: Zbigniew Karnecki, zdjęcia: Maciej Wielowieyski, występują: Igor Przegrodzki (Sir), Jerzy Schejbal (Norman), Grażyna Krukówna (Lady), Mirosława Lombardo (Magge), EwaSkibińska (Irena), Cezary Kussyk (Geoffrey), Stanisław Melski (Oxenby), przekład: Michał Ronikier, realizacja TV: Włodzimierz Głodek,